Na kursie krawieckim pani profesor często powtarzała, że dziurki obrzucane ręcznie dużo ładniej wyglądają niż te wykańczane maszynowo. Wiadomo pani profesor to pani profesor, nie jedno w życiu widziała i nie jedną dziurkę obrzucała więc uwierzyłam jej na słowo i o maszynowym obszywaniu ani nie pomyślałam tylko męczyłam się z dzierganiem. Tak się męczyłam , że aż się zniechęciłam i wykrojów, które wymagały wykonania dziurek do guzików unikałam jak ognia. Nawet moja pierwsza uszyta marynarka nie doczekała się guzika...
Trwało to do momentu gdy zobaczyłam spodenki #123 z Burdy 06/2014. Kilka dni toczyłam wewnętrzną walkę - uszyć czy nie uszyć? Spodenki takie fajne ale te nieszczęsne dziurki! Może by je czymś zastąpić?
Podzieliłam się rozterkami z małżonkiem a on na to "przecież twoja maszyna ma opcję szycia dziurek". Hmmm, no ma i chyba to jest właśnie ten czas by ją wypróbować i zweryfikować tezę pani profesor - pomyślałam. Początki nie były najłatwiejsze i znów z pomocą przyszedł pan mąż. Odszyrofował instrukcję obsługi stopki do szycia dziurek, przetestowałam to na kawałku tkaniny i zabrałam się za wykańczanie. Poszło jak z płatka - z efektu jestem zadowolona i obyło się bez stresu z dzierganiem. Sukces!;)
Spodenki powstały z resztek materiału z bordowej marynarki i muszę przyznać, że całkiem fajny komplet dzięki temu powstał. Zabrakło mi tkaniny na odszycie przedniej klapy więc użyłam podszewki w kwiatki. Guziki oblekałam sama. Nie do końca jestem zadowolona z wykończenia nogawek. Chciałam, żeby szew był niewidoczny i obrzuciłam je ręcznie. Niestety tkanina jest dość gruba i podłożenie odznacza się;( Jednak nie będę już tego zmieniać.
Może macie jakieś sugestie na przyszłość jak powinnam to zrobić, żeby wyglądało lepiej?
źródło www.burdastyle.com
W naszym domu zamieszkał nowy tułów - jest czarny, ma jedną metalową nóżkę i bez wątpienia należy do kobiety. Tułów ów pomagać mi będzie szyć suknię ślubną. Dziś posłużył jako modelka do prezentacji spodenek. Najstarszy syn wciąż pyta mnie czy "ta pani" ma jakieś imię. No niestety nie ma i tu chciałam zaprosić was do zabawy:
Jakie imię nadać tej oto bezgłowej pani?
Wpisujcie swoje propozycje w komentarzach - jedna osoba może zaproponować jedno imię. Zostawcie też w komentarzu swoje imię, nick lub adres email. Propozycje można zgłaszać do niedzieli 17.08 do północy. W przyszły poniedziałek (czyli 18.08) ogłoszę na blogu, która propozycja spodobała mi się najbardziej a autora obdaruję książką "Jackie czy Marlin. Ponadczasowe lekcje stylu".
Zapraszam!;)
Honorata! :-D
OdpowiedzUsuńAle wiesz co, o ile dobrze pamiętam, to te spodenki miały być prezentowane na Tobie, a nie na tej pani :-P
Podszewka jest rewelka, niesamowicie mi się podoba i nawet fajniej, że nie wystarczyło czerwonego materiału. A stopka do dziurek robi śliczne dziurki i w życiu nie udziubdziałabym tak równiutko ręcznie, można zapomnieć. Ważne tylko, żeby przy każdym nowym projekcie spróbować na podwójnym lub nawet potrójnym materiale, jak dany się zachowa, bo jest duża różnica w transporcie i trzeba wyczuć, czasem popchnąć, czasem pociągnąć, zwłaszcza jeśli szyje się w paskach, gdzie są zgrubienia i mało miejsca do manewrowania.
niewykluczone, że pojawi się też zdjęcie spodenek na mnie;)
UsuńJa ostatnio pierwszy raz dziergałam dziurki i byłam zachwycona, że to tak wychodzi sprawnie! Co prawda jeszcze trochę muszę poćwiczyć, ale nie wyobrażam sobie ręcznie tego obszywać... Zwłaszcza, że potem i tak guzik większość zasłania. ;) Do rzeczy - szorty są przemega! A co do podłożenia, to skracałam chłopakowi spodnie od garnituru i też myślałam, że tak sprawie podszyję, że nie będzie widać... Guzik! Chociaż łapałam tylko po niteczce i leciutko - i tak się odznaczało. Poddałam się i kupiłam taśmę termo do podłożenia. Wyglądało lepiej, ale polecić znowu nie mogę - jego spodnie się trzymały, ale ponieważ tak długo z nimi walczyłam, to i swoją sukienkę z braku czasu na inne wykończenie tak podłożyłam. Całe szczęście, że miałam igłę i nitkę, bo przetańczyłabym wesele ze strzępiącą się kiecką... Ale może to moja wina?
OdpowiedzUsuńCo do imienia to proponuję Czarną Jadzię. :)
taśma mówisz? ciekawe, muszę się za tym rozejrzeć..
UsuńStefania!
OdpowiedzUsuńSpodenki piękne - a podszewka to strzał w 10! Ja tam uważam, że trzeba sobie ułatwiać pracę - w końcu szycie to ma być przyjemność i relaks, a nie koszmar. Poza tym w życiu bym tak równo tego nie zrobiła, jak maszyna (ale ja niecierpliwa jestem).
zgadzam się z Tobą, szycie ma być przyjemnością;)
UsuńUnfortunately I can't read your blog post because I don't speak... polish? (I really hope it's polish!)
OdpowiedzUsuńBut your shorts look so lovely!
So retro chic!
Jestem paskudna, wiem ;) Ale w zeszłym roku byłam jeszcze większą zołzą, bo w połowie lipca szalałam z futrem na kamizelkę (nigdy więcej!)
OdpowiedzUsuńPS Widzę, że mężowie mają bardzo szerokie pojęcie o szyciu - mój mężu został mianowany pierwszym doradcą i to on akceptuje bądź odrzuca wszystkie moje pomysły :D
spodenki klasa!pięknie się wszystko razem komponuje!a manekin niech się może nazywa Mańka...
OdpowiedzUsuńTeż nie lubię dziurek, w dodatku fakt, że pierwszy raz wykonywałam je na rozciągliwym materiale, potęguje znielubienie ;) Spodenki mają śliczny kolor. A manekina bym nie nazywała, po prostu ;)
OdpowiedzUsuńuuu rozciągliwy materiał - to musiało boleć;)
UsuńA, Krystyna. Manekin Krystyna. Krycha. :)
OdpowiedzUsuńPrzepiękne spodenki, fantastycznie uszyte i ten kolor! Ach! A Panią nazwałabym Hermenegilda. Piękne imię, ma długą tradycję, szacowną patronkę i lubił je Gałczyński. Potem trzeba tylko jeszcze wymyślić przyjazne zdrobnienie ;) Helka? Hercia?
OdpowiedzUsuńpozdrawiam ciepło
Paulina polina4@tlen.pl
Bezgłowa Pani wygląda mi na Bognę! jak nic Bogna musi być :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Sylwia
bonnie.ska@gmail.com
Naomi! Na cześć czarnoskórej modelki Naomi Campbell. Bo przecież Pani jest również czarnoskóra, widać to gołym okiem :)
OdpowiedzUsuńElżbieta
lizzie@wp.pl
Aria!
OdpowiedzUsuńImię, które chodzi ze mną od czasów pierwszego odcinak serialu Pretty Little Liars :)
Pozdrawiam, pinkandmint@interia.pl
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńJa proponuję Czarna Jagódka, Jagoda, Jadzia...
OdpowiedzUsuńJedno imię, a ileż zdrobnień ;-)
Pozdrawiam,
Angelika
Świetnie wyszły te spodenki i guziczki są cudowne!
OdpowiedzUsuńOuuu, Ziuta! ;)
OdpowiedzUsuńTeż takową panią posiadam. Pomieszkiwała w szafie, a chwilowo rezyduje u siostry.
Mój mąż jak widział manekina to zawsze się darł, że już długo z nami mieszka, ale do czynszu to się nie dokłada ;)