Te spodnie ogrodniczki to dla mnie bardzo ważny symbol. Symbol tego jak nie należy szyć! To miał być mój pierwszy samodzielny uszytek... Ponieważ bardzo lubię jak mali chłopcy wyglądają w ogrodniczkach, wymyśliłam, że uszyję coś takiego dla mojego pierworodnego. Kupiłam w ciuchlandzie wielką spódnicę z cienkiego miękkiego sztruksu w fajnym zielonkawym kolorze. I zabrałam się za cięcie! Bez żadnego projektu ani wykroju. Przyłożyłam stare spodnie synka i je po prostu odrysowałam. Potem na oko narysowałam karczek, tył i szelki. Wycięłam wszystko i sfastrygowałam (tak byłam niecierpliwa efektu, że miałam zabrać się od razu za szycie bez fastrygowania ale ostatecznie zrezygnowałam z tego szalonego pomysłu). Pierwsza przymiarka to był prawdziwy kubeł zimnej wody! Spodnie okazały się za wąskie, bez kształtu, miętoliły się i marszczyły gdzie tylko się dało. Karczki były za wąskie. Porażka po całości! Rzuciłam ogrodniczki w kąt...
W sieci jest tyle tutoriali gdzie szyjący po prostu odrysowują swoje stare ubranie na tkaninie, zszywają i mają gotowy piękny nowy ciuch! Dlaczego mi to nie wyszło? Po tych spodniach nieźle się zniechęciłam i długo nie chciałam zabierać się szycie...
Po dwóch latach je wyciągnęłam i postanowiłam dokończyć w ramach kary za moje lenistwo i zbytnią pewność siebie;P Chciałam zrobić wszystko co się da by dać im drugą szansę i uchronić przed śmietnikiem. Starszy syn w międzyczasie wyrósł ale są jak znalazł dla średniego, który póki co nie protestuje przeciwko noszeniu tych gatek (a w każdym razie nie jest jeszcze w stanie zrobić tego słownie;P). Karczek i tył podszyłam tkaniną ze starej koszuli. Po bokach są wstawki poszerzające całość.Na kieszonce naszyłam kawałek tkaniny z krową. Z tyłu dałam gumkę, żeby choć trochę układały się w pasie. Mimo, że nadal pozostawiają wieeeeleee do życzenia to udało się je jako tako uratować. Na piaskownicę się nadają a co!;)
W sieci jest tyle tutoriali gdzie szyjący po prostu odrysowują swoje stare ubranie na tkaninie, zszywają i mają gotowy piękny nowy ciuch! Dlaczego mi to nie wyszło? Po tych spodniach nieźle się zniechęciłam i długo nie chciałam zabierać się szycie...
Po dwóch latach je wyciągnęłam i postanowiłam dokończyć w ramach kary za moje lenistwo i zbytnią pewność siebie;P Chciałam zrobić wszystko co się da by dać im drugą szansę i uchronić przed śmietnikiem. Starszy syn w międzyczasie wyrósł ale są jak znalazł dla średniego, który póki co nie protestuje przeciwko noszeniu tych gatek (a w każdym razie nie jest jeszcze w stanie zrobić tego słownie;P). Karczek i tył podszyłam tkaniną ze starej koszuli. Po bokach są wstawki poszerzające całość.Na kieszonce naszyłam kawałek tkaniny z krową. Z tyłu dałam gumkę, żeby choć trochę układały się w pasie. Mimo, że nadal pozostawiają wieeeeleee do życzenia to udało się je jako tako uratować. Na piaskownicę się nadają a co!;)
These overalls are really important to me. They represent how not to sew! Never again!>br />
It was my very first project. I love how little boys look like in overalls so I decided to make a pair for my eldest. I bought some huge skirt in a trift shop. I used old pants to scratch the bottom and the rest I scratched using my imagination;P The first fitting was a huge shock! My overalls turned out to be a disaster - too thigt, no shape, wrinkles, ruffles ughh! I thrown them away and gave up sewing for some time.. After that I never sew without a pattern prepared first!
After two years I decided to try to give them another chance and do whatever I can to save them from garbage bin. And here they are! They still are definitelly not perfect but wearable... at least on a playground;) In the meantime my eldest grew too much to wear them but the second son apparently has no objections to wearing them;)
After two years I decided to try to give them another chance and do whatever I can to save them from garbage bin. And here they are! They still are definitelly not perfect but wearable... at least on a playground;) In the meantime my eldest grew too much to wear them but the second son apparently has no objections to wearing them;)
E tam, na małych ludziach to jakoś takie "tu się marszczy, tu faluje" fajnie wygląda :-) Nie to, żebym widziała na fotkach, co konkretnie masz na myśli, bo absolutnie nie widać. Jak na moje oko to tylko może w pasie ciut za duże, ale ogólnie bardzo fajne. Co do odrysowywania od gotowców, to też mnie to zawsze fascynowało. Chyba po prostu trzeba to jednak robić dokładniej niż to wygląda/wydaje się na blogach innych. I każdą część osobno porównywać potem z centymetrem. Poza tym mam wrażenie, że taka metoda sprawdza się przy prostych fasonach bez marszczeń i wielu cięć, w których "ukryte są" krzywizny nie do odtworzenia na płasko na stole.
OdpowiedzUsuńW każdym razie - ogrodniczki z krową super :-)
Cieszę się, że się podobają;)
UsuńNo super ogrodniczki a wszywka z krową to mnie powaliła, super!
OdpowiedzUsuń